TRASHBOOK: W co się bawić

Nasza praca przypominała trochę to, jak się pracuje w kopalni złota czy diamentów. Musieliśmy przerzucić tony, hałdy bezwartościowych informacji, żeby wyłowić kilka drobnych obserwacji. Po pierwszej rundzie szukania w śmieciach mieliśmy ich 112, po selekcji 37, do pokazania klientom i publikacji w TrashBooku zostało ich zaledwie 14, z czego 4 muszę w tej publikacji pominąć, bo zostały wykorzystane przez klientów. Wybrane 10 znalezisk prezentujemy poniżej.

Szperaliśmy też w odpadach w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie co robią w wolnym czasie młodzi ludzie (18-24). Co jeszcze lubią poza tym o czym wszyscy wiedzą: grami komputerowymi, domówkami, sportem, oglądaniem filmów ściągniętych z netu, Fejsem. Co nowego, ciekawego, niszowego robią, co ich bawi, czym się dzielą. Chodziło nam też o szukanie aktywności grupowych raczej niż samotniczych pasji, rzeczy o niskiej barierze wejścia, potencjalnie aspiracyjnych dla innych młodych, choć może na dziś jeszcze trochę szalonych czy dziwnych. Tak więc do wora „w co się bawić” wpadły dość różne znaleziska.
DZIAŁKING
Zaczęło się od tego, że respondentka w wieku 50+ na focusie o ubezpieczeniach narzekała na syna studenta. Że w domu nie pomaga, że wciąż siedzi z kumplami na działce, nie wiadomo po co. i że to jest wyrzucanie pieniędzy na tę działkę. Ta obserwacja padła akurat live, więc mogliśmy dopytać respondentkę co miała na myśli, już po spotkaniu. Zrobiliśmy też search na forach. Okazało się, że działki są absolutnie na czasie. Jeżdżenie na działkę starych, siedzenie z kumplami na działce i lajtowe imprezowanie, gra w badmingtona (badmington ma wielki comeback wśród młodych także w miastach, patrz: plaża nad Wisłą, okolice Malty w Poznaniu, we Wrocławiu nad rzeką). Zjawisko popularne także w Berlinie, Pradze, Amsterdamie i Londynie.
Nowością tego sezonu w Polsce, i to jest właściwe nasze znalezisko, jest dzierżawienie działek pracowniczych przez młodych, najczęściej nie indywidualnie, ale przez grupę. Grupowe dzierżawienie działek w tzw. ogrodach pracowniczych – za 300 złotych rocznie studenci stają się w kilka osób posiadaczami działki, uprawiają ją, palą jointy, piszą magisterkę, pomieszkują. Wytropiliśmy to w sześciu największych miastach. Na różnych fotoblogach pojawiły się opisy działkingu we wszystkich miastach poza Katowicami. Potwierdziliśmy zjawisko obdzwaniając dyrekcje ogrodów działkowych, których pracownicy potwierdzili – tak, młodzi ludzie dzierżawią działki. Jest z nimi czasem kłopot, bo imprezują, jest ich dużo i hałasują, ale w wielu przypadkach także dzielnie koszą, sadzą i uprawiają. Poniżej cytat z IDI online: „Działking jest na maxa tani. Na Bemowie wzięliśmy działkę za niecałe 300 zeta na rok, na rok, czaisz to? Po prostu imprezownia za friko i to z noclegiem. Tu znaczy nie przesadzamy, wiesz, dziewczyny tam sadzą kwiatki, robimy teraz nalewkę z pigwy czy coś. Jest absolutny czad, mamy leżaki, pisałem tam prace magisterską, a składka była po 50 zeta. No to powiedz mi czy to nie jest kurde lepsze niż Cud nad Wisłą?” Tak o działkingu opowiadał nam Karol, 23 lata, student z UW. Co można zrobić z taką obserwacją, że młodzi lubią siedzieć na działkach? Wiele. Wykorzystać to w komunikacji, wpleść w opowieść czy w warstwę wizualną komunikatu, lub choćby przygotować promocje w sklepie (promopaki działkowe z siatką na motyle?). a może stworzyć appkę dla działkowców, która przelicza godziny na leżaku z piwem na kody promocyjne? a w każdym razie, jeśli chcemy być marką dla młodych, warto wiedzieć o działkingu.
ROOFING
Kolejnym znaleziskiem z gatunku „w co się bawić” był roofing. Na jego trop wpadliśmy, gdy respondentka na wywiadzie o mleku dla dzieci, opowiedziała o cyklicznych imprezach na dachu jej kamienicy. Okazało się, że to nie jednostkowa sprawa. Imprezy na dachach miejskich, oczywiście w większości nielegalne, są swoistą zajawką młodych w wielkich miastach. w Warszawie odbywały się one głównie na Pradze, w okolicach placu Zbawiciela, na Muranowie i w okolicach Narbutta. Zamknięte forum roofingowe zawiera mapkę z dachami, na które można wejść i opisem jak to zrobić, jakie są warunki, ile osób się zmieści, dokumentacją wydarzeń. Roofing to nie tylko imprezy – w tym silent disco, sylwestry, zwykłe popijawy – ale także pikniki, nocne nasiadówy filmowe i randki. Jego wielbiciele odwołują się do kultowego filmu Mathieu Kassovitza z 1995 „Nienawiść”, gdzie pokazano scenę osiedlowego grilla na dachu. Roofing po polsku to także partyzanckie gry miejskie np. „trasa rzezimieszków po dachach praskich”, imprezy – ustawki, podczas których spotykają się nieznajomi, którzy skrzyknęli się w sieci, żeby „zdobyć” jakiś dach. Dowodem są zdjęcia albo nagrania. Spytacie po co dzieciaki się w to bawią? Dzisiejsi wielkomiejscy młodzi wychowani w większości przez permisywnych rodziców, z dużą potrzebą poszukiwania ciągle czegoś nowego, bez widoków na jakiś bunt, bo i przeciw komu czy czemu, szukają wciąż nowych doświadczeń i chcą być choć trochę „niegrzeczni”. Niegrzeczni, ale nie do końca, nie ekstremalnie, nie całkiem na poważnie. Roofing jest właśnie taką kontrolowanie niegrzeczną aktywnością. Nie ryzykuje się wiele, a jednak mały dreszczyk po plecach, można się pochwalić, wrzucić na Fejsa. i to młodym wystarcza.
Roofing ma już nie tylko undergroundowe życie. 19 maja tego roku odbył się bodajże pierwszy oficjalny i komercyjny event roofingowy. w Krakowie na górze Zielonych Tarasów zorganizowano Poland Roof Party Fest: połączenie koncertu, jedzenia i leżaków. Wstęp bynajmniej nie darmowy: 25 złotych. Frekwencja znacznie przerosła oczekiwania organizatorów. Kolejnym eventem było Roof Party w Trójmieście zorganizowane przez Instytut Spraw Wszelakich, a pewnie i inne odkąd przestaliśmy to śledzić. Łatwo można sobie wyobrazić, że taki obrandowany event robi marka, która chce być młodzieżowa i cool.
NOCNE SPORTY
Nocne bieganie stało się popularne dopiero niedawno, kiedy zaczęli biegać naprawdę młodzi. w Polsce tego lata był prawdziwy wybuch nocnego biegania. Odbyła się między innymi koszalińska Nocna Ściema, a 7 lipca wystartował Nocny Bieg Świętojański w Gdyni. Pisząc o nocnych biegach już wiem, że pewna znana marka napoju przymierza się w 2013 do swojego własnego obrandowanego nocnego biegu i do zorganizowania różnych aktywności dla indywidualnych nocnych biegaczy. To się nazywa trzymać rękę na pulsie. Nocą można jednak nie tylko biegać. w tym roku miała miejsce cała seria imprez pod tytułem „rolki nocą”. w Warszawie w weekend 18 lipca nocny przejazd odbył się po raz dziesiąty. Wzięło w nim udział 1.2 tysiąca osób, z czego 300 w specjalnych przebraniach.
Podobne imprezy odbyły się latem w Krakowie, Gdańsku i Katowicach. z kolei Masa Krytyczna organizuje nocne przejazdy rowerowe. Jak piszą organizatorzy Nocna Masa „to tradycyjne spotkanie warszawskich rowerzystów w nocy z II soboty miesiąca na niedzielę, na placu Zamkowym, skąd wyruszają w trasę układaną na bieżąco podczas przejazdu. Zaletą nocnej jazdy rowerem jest nie tylko mniejszy ruch uliczny, cisza nawet w centrum miasta i „lekkość jazdy‟, ale też niesamowite wrażenia, jakich może dostarczyć nocna jazda po klimatycznych uliczkach Pragi czy po lesie.” Nocna Masaodbyła się po raz pierwszy już w 2004, ale rozpędu nabrała ostatnio. Coś widocznie jest w tych nocach, że nagle ludzie zaczęli myśleć, że służą nie tylko do spania i imprezowania. Czy tempo życia w ciągu dnia jest tak duże, że na sporty zostają tylko noce czy chodzi o wyróżnienie się? Tak czy tak warto, drodzy marketerzy, przyjrzeć się nocom nieco uważniej.
MIEJSKIE ZAJAWKI
Wśród zdjęć tego, „co jest dla mnie fajne i co lubię” siedemnastoletnia Zosia – respondentka z badania dla kawy – miała zdjęcie siebie i swojej siostry w majtkach na stacji metra Centrum. Tak, bez spodni, ale za to w puchówce. Do kawy to się ma nijak, ale czujne oko badacza śmieciologa od razu się zatrzymuje. Po co stać na peronie bez spodni? w zimie?! Jak to po co? w ramach międzynarodowej akcji „No Pants Subway Ride”. w Warszawie odbyła się ona 8 stycznia 2012. Na świecie została zainicjowana przez grupę Improv Everywhere – nowojorski kolek21 tyw żartownisiów, którzy organizują różne zwariowane akcje w centrach miast, żeby wywołać uśmiech mieszkańców i przełamać miejską rutynę. Zorganizowali między innymi pływanie symultaniczne w miejskich fontannach, kąpiel w morzu w strojach wieczorowych, wspólny koncert na tysiąc alarmów samochodowych i podobne akcje. Warszawski przejazd metrem, w którym wzięło udział nieco ponad 300 osób, był jedynie odwzorowaniem pomysłu Improv Everywhere, ale mieści się w obecnym także w Polsce wśród młodych nurcie wielkomiejskich zajawek, które nie mają innego celu niż taki, żeby zrobić coś śmiesznego, wywołać zdziwienie, oburzenie albo uśmiech przechodniów czy obserwatorów. Takim pomysłem jest udomawianie miasta, czyli wynoszenie na miejskie place, skwery czy ulice elementów wyposażenia domu: kanap, foteli, stolików nocnych. Zasiada się na takim przykładowym fotelu i pijąc herbatkę uśmiecha do przechodniów. w akcję zaangażowało się kilkuset młodych ludzi w całej Polsce, z Łodzi, Wrocławia, Sopotu, Warszawy i innych miast. „Udomawiają”, żeby wyzwolić w przestrzeni miejskiej pozytywną energię. Jest ich może nie tak wielu, ale przez ambientowy charakter akcji ma ona spore audytorium i oddźwięk medialny – zwłaszcza od czasu, gdy na gdańskiej sofie „udomawiającej” usiadł były prezydent Lech Wałęsa. IKEA już stawiała fotele na przystankach, ale do akcji mogłaby się także włączyć choćby jakaś marka herbaciana.
W miejskich zajawkach często chodzi tylko o powód do tego, żeby zrobić sobie zdjęcie i wrzucić na Fejsa na znak swojego luzu i pomysłowości. Wśród polskich nastolatków i studentów przewinęły się w ciągu ostatnich dwóch lat mody na różne zajawki, często jako kopiowanie tego, co wrzucają na Facebooka zachodnie dzieciaki. Był więc planking, czyli leżenie plackiem w miejscu publicznym bez żadnego powodu, robienie sobie zdjęcia i oczywiście dzielenie się nim w mediach społecznościowych. Polscy plankerzy kładli się na chłodziarkach w Biedronce, na rowerze wodnym, na pasach. Był także owling – jak wyżej, ale chodzi o siedzenie w pozycji sowy w nietypowych miejscach. a także extreme ironing, czyli prasowanie – z deską, żelazkiem – w dziwnych lokalizacjach. Bodajże najdziwniejszym polskim przykładem było prasowanie pod wodą, które zorganizował Igor Bartoszewicz w jeziorze Ukiel pod Olsztynem, do czego udało mu się zachęcić stu trzydziestu innych nurków. w ramach Gdynia Adventure Days odbyły się nawet zawody extreme ironing w różnych konkurencjach – prasowanie na dachu samochodu terenowego, podczas zjazdu na nartach albo na dachu domku na drzewie. Moda na każdą zajawkę trwa krótko, nie ma ona przecież żadnego głębszego przesłania, więc szybko się nudzi. Moda na konkretną zajawkę przemija w mgnieniu oka, ale moda na zajawki w ogóle ma się całkiem dobrze.